wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 1

       Wyszła z domu, lecz gdy tylko poczuła zapach miasta, zwróciła. Dzisiaj powietrze wręcz cuchnęło. Z odruchami wymiotnymi poszła do pokoju. Włączyła laptopa i odpaliła pierwszy lepszy utwór. Wzięła magazyn filmowy i zaczęła czytać. Tak minęły dwie godziny. Odłożyła gazetę i wyłączyła muzykę. Potem położyła się na łóżku i zasnęła. Chwilę później do mieszkania weszła jej matka.
       Wstała rano z potwornym bólem głowy. Nie wyjrzała nawet przez okno, a wiedziała, że jest późno. Zestresowana zbiegła na dół. Na drzwiach od łazienki wisiała kartka.
„Poszłam na twoje zakończenie roku. Odbiorę świadectwo. Śpij spokojnie. Mama”
Zaklnęła pod nosem. Na zegarku dobijała ósma. Zakończenie już się zaczynało.
„Co opętało matkę? Nigdy tak nie robiła” pomyślała i wkurzona poszła zrobić kawę. Nie miała już po co iść. Spóźnienie się było hańbą i sposobem na zwrócenie na siebie uwagi.
       Roztargniona wsypała sobie za dużo cukru. Wróciła do pokoju i włączyła serial medyczny. Zapomniała o kawę. Dopiero po kilku odcinkach przypomniała sobie o niej. Kończyła pić zimną kawę, gdy do domu weszła jej rodzicielka. Chwilę później była w drzwiach pokoju Arimy.
- Co to ma być? - zapytała, pokazując świadectwo, wskazując palcem na parę trój.
- Oceny – odpowiedziała
- Obiecywałaś się dobrze uczyć, gdy ja będę pracować – powiedziała smutnym, niemal płaczącym głosem.
- To jest po prostu dla mnie za trudne – dziewczyna wzruszyła ramionami i odwróciła się, dając do zrozumienia, że rozmowa skończona.
Matka westchnęła
- Wrócę w nocy. Idę spotkać się z pewnym mężczyzną, a potem na nocną zmianę. Nie szlajaj się nigdzie.
- Dobrze.
       Wkrótce znudzona Arima postanowiła wyjść przed dom. Co jakiś czas widziała idących uczniów. Denerwowało ją to, że każdy miał na sobie mundurek. Nie lubiła dyscypliny i masowej jednolitością. Każdy powinien być sobą, a nie wyidealizowaną jednostką.
       Stała jeszcze chwilę. Gdy słońce zaczęło świecić jej w twarz, wróciła do środka. Poszła do salonu. Położyła się na dywanie i włączyła telewizor. Trafiła na film o zombie. Tematyka niezbyt interesująca, efekty kiepskie, ale nic ciekawszego nie było. Gdy się skończył, dziewczyna wstała i poszła do kuchni. Z miski na owoce wzięła jabłko. Usiadł na schodach i zaczęła jeść. Zamyśliła się.
- Co to za mężczyzna? - myślała głośno z pełnymi ustami.
Gdy wyrzuciła ogryzek, wróciła jej mama. Arima zadała jej pytanie, które dręczyło ją od spotkania z nią.
- Znalazłam go pijanego na ulicy. Postanowiłam mu pomóc. Będę się nim opiekować – odpowiedziała nieco zdziwiona tym pytaniem.
„Jak zwykle jakiś nieudacznik” pomyślała dziewczyna i zatrzasnęła się w pokoju. Po kilku minutach jej matka znowu wyszła. Aria zaczęła grać na gitarze elektrycznej, wszystko z siebie wyrzucając. Nie pomogło to jednak. Zaczęło się zmierzchać. Założyła swoją czerwoną bluzę i postanowiła przebiec się po lesie. Las... Zawsze ją uspakajał. Ten spokój, a jednocześnie wszędzie coś się działo.
       Chmury zakryły księżyc, ale musiało być po północy. Arima wybiegła do jakieś obleśnej dzielnicy. Zobaczyła zbiorowisko ludzi. Normalnie by takie miejsce omijała, ale przyciągnął ją słodki zapach. Stanęła w kolejce, po czym weszła do jakiegoś pomieszczenia. Zobaczyła sześcienny ring. Na nim stał jakiś chłopak. Starsi od niego mężczyźni otoczyli go. Dziewczyna patrzała na bijatykę z otwartymi ustami. Chłopak był ponad ich umiejętności. Trochę się tego bała, ale raczej ekscytowało ją to. Wkrótce faceci leżeli cali zakrwawieni. Wygrany spojrzał na Arimę. Od razu się wycofała. Wyszła z budynku. Biegiem wróciła do domu. Zdyszana weszła do pokoju. Padła na łóżko. Nawet się nie przebrała. Była zmęczona wydarzeniami minionych kilku godzin. Zwinęła się w kulkę i zasnęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz