czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 6

Tokino dokończył swoje ćwiczenia i udał się do swojego pokoju, by tam przez resztę dnia wertować dzieła dotyczące prawa i władzy. Gdzieś w najciemniejszym rogu najmniej widocznej półki leżała płyta o tytule „Holy Diver”. Tamare nienawidził jakiejkolwiek muzyki oprócz dzieł klasycznych artystów. Wszystko inne szufladkował jako typ kultury który on sam nazywał jako plebejską. Sam album był tam tylko dlatego, że uosabiał drugą tożsamość młodzieńca. W końcu to jako Holy Diver wychodził na ring by tam niszczyć swoich przeciwników. Wybrał akurat taki pseudonim, gdyż nie chciał, by kojarzono go z wyższymi warstwami. Poza tym, wydawało mu się to chwytliwe i pasujące na przydomek wojownika. Ten dzień nie bardzo układał się po myśli Tokino, miał więc nadzieję, że swoją złość wyładuje w Hexagonie. Nastała noc, szofer podjechał i zawiózł chłopaka na miejsce. I tym razem wielu śmiałków próbowało zdetronizować mistrza. Skończyło się na krwawej miazdze. Nawet pomimo specjalnych wyzwań, które sam Diver narzucił na siebie, nikomu nie udało się choćby go tknąć. Napędzało to tylko bardziej nieustępliwego pięściarza. „Wygrywa Holy Diver”, ogłosił anonsjer ringowy. Tokino tradycyjnie zmierzył całą widownię wzrokiem. Powoli obracając się, patrzył i w myślach komentował. „Menele, dziwki, menele, dziwki, chłopak, dziewczyna, menele…”
Zatrzymał się na chwilę. Wcześniej nie widział tych osób. Wyglądali zbyt schludnie jak na tradycyjną widownie. Na pewno też nie byli związani z organizatorami. Twarz chłopaka zapamiętał, zanim zwrócił wzrok na dziewczynę ta była już odwrócona plecami. Zaniepokoiło go to lekko, ale zdecydował nie zwracać na to większej uwagi.

Następny dzień zaczął się jak każdy dzień Tokino Tamare. Wstał, zjadł śniadanie, ubrał się stosownie i udał się do kancelarii. Zastanawiał się, czy sprawa z zadłużonym człowiekiem znajdzie swój ciąg dalszy. Nie mógł doczekać się dalszego gnębienia, dawania nadziei i zmieniania jej w rozpacz. W razie wystąpienia jakichś niedogodności zawsze mógł się wyładować w Hexagonie. Po kilku chwilach pracy otworzyły się drzwi do kancelarii. Młodzieniec zauważył starszego człowieka – dłużnika. Spojrzał na drugą osobę, która weszła razem z nim. Zbladł natychmiastowo. Był to ten sam młodzieniec, którego widział po swoich walkach. Dotychczas nie istniało jakiekolwiek zagrożenie zdradzenia tożsamości Holy Divera, toteż organizatorzy, których czujność została uśpiona, postanowili zaoszczędzić na ochronie. Chłopak od razu pomyślał, że wypada zorganizować im samobójstwo. Przez chwilę ten dumny student prawa, aspirujący do władzy nad światem, bał się. Szybko próbował wymyślić, jak pozbyć się niespodziewanej przeszkody. Odzyskał jednak po chwili spokój ducha. „Przecież to plebs”, pomyślał. Przypatrzył się i dostrzegł coś, co wprawiło go z kolei w ekscytację. „Wojownik!” Tokino był w stanie dostrzec osobę, która para się walką. Spędził wystarczająco dużo czasu w kręgach sztuk walki, by rozpoznać kogoś, kto walczył. I kto był w tym dobry. A ten gość miał w sobie coś. Tamare miał nagle niesamowicie dobry humor. W końcu mógł znaleźć sobie godnego rywala! Postanowił przy okazji oszczędzić dłużnika i przy rozmowie z nim zachowywać się miło i dalej dać nadzieję na pozytywne rozpatrzenie sprawy. Wziął od ich obu kurtkę, przy czym w kieszeni kurtki młodzieńca zamieścił krótką wiadomość. Napisał ją ukradkiem, swoim ładnym, dystyngowanym pismem. Informacja była krótka. „Dzisiaj w nocy, 22:00, las przed dzielnicą.” Weszli do małego pokoju, gdzie zostały dogadane warunki spłaty zadłużenia. Sam młody prawnik był zaskoczony swoją postawą. Warunki były korzystne dla dłużnika. Ale myślami Tokino był tylko przy wieczorze, chciał się zmierzyć z godnym przeciwnikiem a jednocześnie udowodnić sobie, że może wyjśc zwycięską ręką z nieoczekiwanych sytuacji. Chciał usunąć przeszkodę, w sobie właściwy sposób. Spotkanie szybko się zakończyło, jego praca w tym dniu również. Przez resztę dnia chłopak nie wychodził z siłowni, odpuścił nawet obiad. Krótko przed 22:00 wymknął się z domu. Szofer był zawiadomiony o jego wcześniejszej eskapadzie i zabrał go na obrzeża lasu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz